Na granicy jesteśmy o 17. Najpierw przez 2 h pociąg zmienia koła.

Potem kolejne 2h kazachskie służby graniczne czeszą przedział po przedziale, wywalają wszystko z walizek. Zabawa polega na tym, że jak Kazachowie nie zauważą czegoś, co potem znajdą Chińczycy, to jest afera. Nas na szczęście potraktowali z przymrużeniem oka, skończyło się na symbolicznym otwarciu plecaków. Przez kolejne dwie godziny ta sama procedura z Chińczykami. Tyle, że ci przykładają się do zadania całym sercem. Skarpetka po skarpetce. Mają cierpliwość. Musimy się tłumaczyć z proszku do prania, mleka w proszku i tabelek do rozpalania ogniska, w końcu jednak uznają, że to jednak nie narkotyki. Nagle robią WIELKIE OCZY, z piersi wyrywa im się okrzyk…zabierają nasz przewodnik i przekazują go sobie z rąk do rąk. Jedna z naszych współpasażerek-studentek tłumaczy, w czym rzecz: nie wolno przewozić obcych przewodników, bo tam jest o Tajwanie. Wobec tego proponuję, że wyrwę stronę o Tajwanie. Ten numer niestety nie przechodzi. No chłopaki, nie bądźcie świnie, przecież tam są nazwy miejsc po angielsku z chińskim tłumaczeniem, bez tego się z wami nie dogadamy i zgubimy się w waszym ogromnym kraju. Troszkę ich to wzruszyło, ale jeden mądrala stwierdza, że można u nich kupić mapy dwujęzyczne. No dobra, to dajcie chociaż wyrwać z przewodnika mapkę Urumchi, żebym trafiła do hotelu i do księgarni z mapami. Debata, dzwonią do szefa. Zgoda. Przejmuję przewodnik, wyrywam kartek ile wlezie. Kitajce oburzone, że aż tyle, bo miała być tylko strona, ale odpuszczają. Zostają mi w ręku dwie prowincje :-). Kto by pomyślał, że przewodniki są ocenzurowane. Wreszcie pociąg rusza. W chwili odjazdu pogranicznicy stoją rzędem wzdłuż peronu na baczność z kamiennymi minami, nie ma żartów, normalnie warta pod Grobem Nieznanego Żołnierza to szczeniak.

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *