W marcu wybucha pandemia i zmienia świat. Dla nas to czas zmian do kwadratu, gdyż dokładnie w tym samym momencie na świat przychodzi nasz syn Janek. Budka stoi pod blokiem, covid straszy, uznajemy że to paradoksalnie najlepszy moment, żeby pojeździć po Europie.
Nasze przypuszczenia potwierdzają się. Co prawda dokoła sporo paniki, dodatkowych formalności i technicznych utrudnień, ale za to jest pusto, nikt nie robi problemów z noclegiem w Budce nawet obok największych turystycznych atrakcji czy na popularnych plażach.
Jedziemy przez Czechy, Węgry, Rumunię i Bułgarię do Grecji (Halkidiki, centralna Grecja, Wyspy Jońskie, Peloponez, Zatoka Koryncka. W Budce jest teraz jakby trochę ciaśniej ale w zasadzie nasz tryb niewiele się zmienia. Janek zdaje egzamin na podróżnika na szóstkę, jest dzielny i co najważniejsze zadowolony. Gdy w grudniu w Grecji temperatury spadają na tyle nisko, że kemping staje się mało przyjemny, zostawiamy samochód niedaleko Koryntu i wracamy przezimować w Polsce