Dziadkowie bez Zośki długo nie wytrzymali. Można powiedzieć, że tradycji stało się zadość. Umawiamy się w Panamie, dokąd udało się kupić atrakcyjne bilety z Polski. Jako że pomiędzy Hondurasem (gdzie aktualnie jesteśmy) a Panamą jest jeszcze do odwiedzenia Nikaragua i Kostaryka, a nie chcemy pędzić przez te kraje, zostawiamy budkę w Hondurasie i na wakacje z Rodzicami pędzimy samolotem. Do ostatniej chwili nie wiadomo było, czy zdążymy na czas, bo nasz samolot… złapał gumę. Zdarza się, rzadko bo rzadko ale się zdarza. A że koło zapasowe do Boeinga nie jest zbyt popularnym towarem w Hondurasie, trzeba było czekać długie godziny.

Tym razem spędzamy czas dosyć stacjonarnie, plażowo, w miejscowości Pedasi. Piękne wybrzeże, ciepłe morze, smaczne ryby.

A my korzystając z tego, że Zosia ma opiekę, zaczynamy nową przygodę – kitesurfing. Miejsce nie jest idealne dla żółtodziobów z powodu sporych fal, ale o tym dowiedzieliśmy się znacznie później. Póki co uczymy się okiełznać latawiec, uskuteczniamy body dragging i pierwsze próby startu, zwykle zakończone wyszarpaniem do przodu z deski i lądowaniem na twarzy. W żołądkach chlupią nam litry morskiej wody, ale mimo to bakcyl został złapany.  

Druga część pobytu to zwiedzanie. Trochę spaceru po tropikalnym lesie w okolicy Valle de Anton a potem  oczywiście Kanał Panamski.

Tęsknota trochę zaleczona, zobaczymy się znów za kilka miesięcy. Koniec wakacji na wakacjach, wracamy do Hondurasu!

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.