Czy pisaliśmy niedawno, że pora deszczowa jest przereklamowana? Jeśli tak to odszczekujemy.

Gwatemala ma mnóstwo jaskiń. Jedną z nich jest podziemny system zwany Candelaria. Ciągnie się aż przez 22 km, zapaleńcy mogą nawet wziąć udział w kilkudniowej wycieczce speleologicznej i przejść wszystkie dziury. Decydujemy się jednak opcję minimum, choć nam i tak wydaje się całkiem ciekawa, bo pozwalają wziąć udział Zośce, która będzie siedziała w dętce z Bartkiem. Zaliczamy tzw. tubing, czyli spływ rzeką w samochodowej dętce. Wyjątkowe jest jednak to, że spływ odbywa się w znacznej części pod ziemią, gdzie rzeka przepływa przez jaskinie. Ciemno, musimy mieć na głowach latarki i obleśne kaski, które bardziej śmierdzą niż chronią. Choć rzeka nie jest szeroka to nurt miejscami naprawdę szybki i trzeba sprawnie manewrować żeby nie wylądować na kamieniach. W kilku miejscach, gdzie jaskinia rozwidlała się, prąd pchał nas w niewłaściwą dziurę i trzeba było mocno machać rękami, żeby nie skończyć nie wiadomo gdzie.  Przepiękne widoki zwłaszcza tam, gdzie do jaskini przez wyłom wpadało światło. Nie byliśmy pewni, jak Zośka zniesie ciemności, ale na szczęście podobało siej się i z uśmiechem szukała nietoperzy na suficie, wręcz była bardzo rozczarowana, że nie pozwoliliśmy jej wysiąść z opony i popłynąć tylko w rękawkach.

Przygotowanie do spływu

Wieczorem po powrocie rozbijamy budkę nad brzegiem rzeki. Zaczyna siąpić. Potem lać. A potem rozkręca się potworna burza. Trwa całą noc, pioruny walą w okoliczne wzgórza, ja się oczywiście stresuję („fizyki byś się uczyła to byś się nie stresowała” – uspokajał konkubent). Tymczasem z nieba bez przerwy spadają wiadra deszczu.
– Bartek, a ta rzeka to nie wyleje przy takiej ilości wody?
– Nie ma takiej możliwości, ona płynie z 10 m poniżej.

O czwartej nad ranem do budki ktoś puka. To nasz wczorajszy przewodnik, radzi zabrać rzeczy spod wiaty gdyż… wiata zaraz zatonie. Rzeczka wylała. Musimy przestawić samochód, który też zaczyna podmywać.

Nasz dom na kółkach łatwo było uratować, niestety pod wodą znalazła się znaczna część wsi.

Wiata, w której urzędowaliśmy jeszcze wieczorem
Most na druga stronę rzeki, którą spływaliśmy. Na początku spływu przepływaliśmy pod nim, był wtedy z pięć metrów nad nami.
Zebranie rady wioski – oczekiwanie na pomoc wojska. W tym czasie kobiety usiłują uratować ile się da, a ojcowie OBRADUJĄ. Na przykład dziesięciu najaktywniejszych weszło na górę gdzie jest lepszy zasięg żeby zadzwonić do władz prowincji…

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.