– O której zacznie się parada? – pytamy.

– Parada? Nie będzie parady, my na cmentarz idziemy tego dnia – odpowiadają zdziwieni mieszkańcy Cuidad Obregon.

Dziwne. Pamiętamy pierwszą scenę Spectry z Jamesem Bondem, rozgrywającą się na tle wspaniałej, barwnej meksykańskiej fiesty z okazji święta zmarłych, Dia de Muertos. Przebierańcy, tańce, maski i zawodzące orkiestry. Liczyliśmy, że zobaczymy coś zbliżonego. W ostatnich dniach października przeprawiliśmy się na drugą stronę Zatoki Kalifornijskiej zwanej też Morzem Corteza. Opuszczamy plaże Dolnej Kalifornii aby doznać „prawdziwego” Meksyku. Zdawało nam się, że na kontynencie fiesta będzie miała większy rozmach i więcej meksykańskiego wigoru.

Zatrzymujemy się na kilka dni w Cuidad Obregon. Nie jest to bynajmniej urokliwa kolonialna perła, lecz handlowe, hałaśliwe miasto. Nam to akurat na rękę, bo musimy naprawić klimatyzację, zamek w samochodzie i pozałatwiać kilka innych spraw. Mamy też nadzieję, że tu zobaczymy Dia de Muertos w autentycznym wydaniu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Santa Rosaria, czekając na prom
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Santa Rosaria, prom przypływa
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Cuidad Obregon. Może nie ma tu pięknych zabytków, ale takich wspaniałych mariscos jak tam nigdzie nie jedliśmy. Żeby nie było że nam się w głowach poprzewracało, te krewetki kosztowały 23 zł.

Tymczasem z naszych planów i hucznej parady nici. Trochę jesteśmy rozczarowani. Lecz prawda jest taka, że słynny meksykański Dia de Muertos wygląda inaczej, niż nam się wydawało, przynajmniej tu, na północy. Fakt, w ostatnim czasie w kilku miastach zorganizowano parady, jednak podobno wynika to bardziej z wyjścia naprzeciw oczekiwaniom turystów niż z tradycji.

W niedzielne popołudnie 30 listopada idziemy do parku dziecięcej rozrywki (po miesiącu w towarzystwie kaktusów i rybaków Zośce też należy się trochę zabawy z rówieśnikami). W centralnym punkcie ustawiona scena, wkoło brykają poprzebierane dzieciaki. Na scenę wychodzą kolejno małe kościotrupki, wiedźmy i upiorki, podrygują w takt mrocznej muzyki. Jednak taka impreza jest zapożyczeniem z amerykańskiego Halloween, a nie tutejszym zwyczajem, co zresztą zaznacza nawet pani prowadząca te pokazy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Podróżowanie z dzieckiem jest nieco inne…
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
wesołe miasteczko w Cuidad Obregon
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wesołe miasteczko w Cuidad Obregon
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wesołe miasteczko w Cuidad Obregon
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wesołe miasteczko w Cuidad Obregon
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wesołe miasteczko w Cuidad Obregon

Więc jak to w końcu jest z tym Dniem Zmarłych?

Święto jest na pewno mniej nostalgiczne niż w Polsce i dużo w nim radości. W uproszczeniu – Meksykanie wierzą, że 2 listopada (czyli w nasze Zaduszki) ich bliscy powracają na ziemię aby spotkać się z rodziną (co jest zresztą trochę na bakier z oficjalną doktryną kościoła). Przygotowuje się dla nich w domach ołtarzyki przyozdobione ulubionym jedzeniem zmarłego, kwiatami lub tym, co najbardziej lubił. Nie może zabraknąć Pan de Muertos, czyli specjalnie pieczonego na tę okazję chleba. Ludzie jadą na cmentarz, a przy grobie urządzają piknik, przypomina nam to zwyczaj polskich Cyganów. Myślimy sobie, że u nas taki piknik nie mógłby się powszechnie przyjąć i to nie tyle z powodu różnic kulturowych, lecz przede wszystkim z powodu różnicy listopadowych temperatur (jest 35 stopni w cieniu). Natomiast 1 listopada to w Meksyku Dia de Angelitos, Dzień Aniołków, kiedy zstępują w odwiedziny zmarłe dzieci. Ani 1, ani 2 listopada nie są tu dniami wolnymi od pracy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ołtarz z okazji święta zmarłych, ten jest akurat „publiczny” poświęcony sławnym Meksykanom, ale każdy ma w domu swój prywatny, poświęcony swoim bliskim.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pan de Muertos
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wypieki z okazji Święta Zmarłych

Na drodze prowadzącej do cmentarza korek nie z tej ziemi. Na pakach samochodów poupychane całe rodziny. Ludzie nie parkują pojazdów za płotem, ale tuż przy swoich grobach, które nie różnią się specjalnie od naszych polskich.  A że ścieżki są wąskie i nie wyasfaltowane, nad cmentarzem unosi się siwy pył, który czujemy w płucach jeszcze następnego dnia. Wokół grobów rozstawione krzesła, stoliki, niektórzy grillują, inni wyciągają gotowe przekąski, jest też sporo piwa. Najbardziej odmienny zwyczaj to orkiestry grajków, których można sobie zamówić aby odśpiewali nad grobem kilka pieśni dla zmarłego. Niby wygląda to wesoło, ale gdy się przyjrzeć, na twarzach bliskich w trakcie wycia kapeli maluje się najczęściej tęsknota i skupienie a nie radość. Choć przy kilku grobach faktycznie trwa wesoła impreza. Po lewej duża rodzina, alkohol niewątpliwie leje się od dłuższego czasu. Grajkowie zawodzą, kilku mężczyzn śpiewa z nimi, nawet zaczynają tańczyć. Widząc, że przystanęliśmy na ścieżce i przyglądamy się, uśmiechnięci zapraszają nas do swojego kręgu. Przycupnęliśmy z boku trochę zmieszani, nasza ciekawość jest duża ale jakoś niezręcznie nam ingerować w tak bądź co bądź osobistą ceremonię, nawet jeśli przypomina ona dobrą zabawę. Za to po zakończeniu występu rozmawiamy z kapelą.

– My nie jesteśmy Mariachi, jesteśmy Notrenos! – wyjaśnia gitarzysta. Nazywamy się Arbayo. Nortenos to kapele typowe dla północnej części Meksyku, choć prawdę powiedziawszy naszym uszom trudno odróżnić jeden jazgot od drugiego.

– Bierzemy 200 Peso (ok 40 zł) za trzy piosenki. Śpiewamy też na weselach, w restauracjach, ale w Dzień Zmarłych mamy najlepszy zarobek.

Po chwili zmęczeni i ochrypli już Arbayo dostają kolejne zlecenie. Wracamy po ciemku do hotelu, myśląc sobie, że nasze Powązki tego dnia są o wiele bardziej wyjątkowe.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Cmentarz w Cuidad Obregon
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Cmentarz w Cuidad Obregon

 

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.