Siedem Wodospadów (Siete Cascadas) to atrakcja numer jeden północnego Salwadoru. Co prawda ta siódemka mocno naciągana, bo dużych oddzielnych wodospadów naliczyliśmy maksymalnie cztery, ale tak czy inaczej było wesoło.

Rozchodzi się mianowicie oto, żeby zejść z gór po wodospadach. Zadanie, które przed nami stoi, brzmi groźnie i wymaga wynajęcia przewodnika. Z miejscowym chłopem, który kilka lat temu zorientował się, że więcej niż na zbieraniu kawy i kukurydzy zarobi na przeciągnięciu turysty przez góry ruszamy w las. Nasz przewodnik zainwestował nawet w kilka metrów liny i przechodzone kaski aby nadać przedsięwzięciu jeszcze więcej rozmachu. Rejon wodospadów ma złą sławę. Ponieważ ściąga tu wielu turystów, na szlakach zaczęły mieć miejsce rozboje.  Na pewno coś jest na rzeczy,bo naszym znajomym próbowano dwa tygodnie wcześniej odebrać aparat. Podobno ludzi z przewodnikami nie atakują, ale faktem jest, że nasz towarzysz przez całą drogę bacznie rozglądał się po krzakach.

Było stromo i mokro, a fakt, że zjeżdżamy po linie z Zośką pod pachą dodawał dodatkowej adrenaliny. Dużo w tej zabawie robienia z tata wariata, bo tę samą drogę prawdopodobnie dałoby się przejść bokiem suchą nogą, ale przecież nie o to chodzi!

Zaczynamy!
Coraz bardziej mokro
Była sobie żabka mała
W krytycznym momencie Zośka odmówiła zamoczenia butów. Dalej nie pójdzie i już. Targi trwały dziesięć minut. W końcu wpadliśmy na pomysł: będziemy skakać po błocie jak Świnka Pepa! Uf, zadziałało,możemy kontynuować.
W dół!
Pierwszy etap za nami
Wodospad zaliczony
Całą drogę towarzyszyły nam dwa psiaki. Nie używały liny…
Nuda na szlaku
Siedem Wodospadów
Siedem Wodospadów
Siedem Wodospadów
Po zakończeniu przejścia obiad w doborowym towarzystwie

 

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.