Wieczorem 19 marca odbieramy z lotniska w Phnom Penh mamę Bartka.
A następnego dnia jedziemy szybko do Siem Reap, żeby zdążyć spotkać się jeszcze z Jackiem i Ulą, którzy wylatują 21 marca. Siem Ream oznacza – na cześć dobrosąsiedzkiej przyjaźni – ni mniej ni więcej tylko „Taj podbity”…
Dostajemy info od Uli i Jacka, że zarezerwowali nam w Siem Reap pokoje w hotelu „Freedom II”, 500 m od przystanku autobusów. Szukamy i szukamy, wypytujemy, ale nikt nie słyszał o takim hotelu. W mieście jest tylko jeden hotel Freedom. Jedziemy tam, ale to nie to miejsce. Siadamy na piwku i próbujemy się skontaktować z Jackiem. W międzyczasie przemiła pani z hotelu Freedom, którą wypytywaliśmy o Freedom II, przybiega z miną odkrywcy: my mamy w innym miejscu jeszcze jeden hotel Nice Angkor, ale na kluczach od tego hotelu jest napisane Freedom II…No to jesteśmy w domu . Jacek, spryciula, spisał nazwę z klucza
(w rekach swiezo zakupione superroryginalneprzewodniki LP po 3 USD )
(schabowy jedzie)