Są miejsca, które nie wiadomo dlaczego skłaniają do tego, żeby się w nich zasiedzieć. Jeszcze nie rozgryźliśmy, o co w tym chodzi, ale stanowczo istnieje zespół cech decydujących o tym, że dni przepływają tam niepostrzeżenie jeden za drugim. Robisz w sumie niewiele, ale mimo to nie nudzi się. Sporadyczne  wyrzuty sumienia, które nawiedzają cię z tego powodu, że nie wykorzystujesz cennej wizy na zwiedzanie kolejnych atrakcji rejonu, zagłuszasz tłumaczeniem, ze przecież właśnie teraz najgłębiej poznajesz miejscowe zwyczaje, wnikasz w tutejszą codzienność. Prawda jest jednak taka, że sporą część czasu tracisz w internecie lub nad książką, a nie na pouczających rozmowach z mieszkańcami.

Coś się jednak zmienia. Nagle pani w pobliskim sklepiku bez pytania zaczyna podawać ci produkty, które zwykle kupujesz. W knajpie ściskają cię na przywitanie szepcząc do ucha co dziś najlepiej zamówić, a policjant na skrzyżowaniu przyjaźnie kiwa głową, gdy przejeżdżasz. Gdy idziesz przez miasto przestajesz się gapiowato rozglądać z wymalowanym na twarzy zdumionym zachwytem świeżo przybyłego turysty, ale zaczynasz wyglądać na kogoś, kto zna ulicę i dokładnie wie, dokąd zmierza. Miejscowi już nie zagadają pytania, skąd jesteś i czy podoba ci się ich kraj, tylko raczej chcą wiedzieć, dla kogo tu pracujesz. Zaczyna się tzw. okres transformacji. Oczywiście do bycia „swoim” jeszcze daleka droga, ale z drugiej strony przestajesz być zupełnie obcym.

Na takie miejsca trafiliśmy podczas naszychpodróży kilkakrotnie. Może zresztą to nie była kwestia miejsca, a w każdym razie nie tylko jego, ale również nas samych: etapu podróży, gdy chce się trochę zluzować, posiedzieć na tyłku robiąc rzeczy, na które zawsze brakuje czasu.

Tym razem zdarzyło się to w Chorogu, w zachodnim Pamirze. Zakotwiczyliśmy w przereklamowanym, ale mimo wszystko zasysającym Pamir Lodge, wraz z kilkoma innymi „długodystansowymi” podróżnymi, głównie jadącymi na rowerach Niemcami, Szwajcarami i Anglikami. Większość z nich zatrzymała się na kilka dni z powodu zatrucia lub nadwyrężenia sił pedałowaniem po górach. Gdy trzeciego dnia pobytu nie wykazywaliśmy przejawów wyruszania w dalszą drogę, sąsiedzi zaczęli pytać, czy nasza choroba jest poważna (bo wiadomo przecież, że nasze zasiedzenie się nie może wynikać ze zmęczenia jazdą na motorach). I weź się człowieku teraz przyznaj ambitnym wysportowanym cyklistom, że my tu nie z powodu sraczki…

BYLEDALEJ_AC_05124
Chorog
BYLEDALEJ_AC_05129
Przygotowania do Dnia Niepodległości w Chorogu
BYLEDALEJ_AC_05136
Przygotowania do Dnia Niepodległości w Chorogu
BYLEDALEJ_AC_05180
Imreza na stadionie w Chorogu z okazji Dnia Niepodległości
BYLEDALEJ_AC_05161
Imreza na stadionie w Chorogu z okazji Dnia Niepodległości. Zabawa trochę na siłę, z odgórnego prikazu, miejscowi, którzy jeszcze kilkanaście lat temu walczyli o odłączenie się od Tadżykistanu, nie czują specjalnie silnego związku z państwem.
BYLEDALEJ_AC_05177
Dzieczyny w narodowych tadżyckich strojach, Chorog
BYLEDALEJ_AC_05148
Kurtob, nasza ulubiona tadżycka potrawa. Na dole ciepły placek lub płaski chleb, na tym biały ser, pomidory, ogórki, cebula, kolendra i inne zioła stanwoiące tajemnicę kucharza. Obowiązkowo podawane w drewnianej misce z orzecha.

 

BYLEDALEJ_AC_05192
Bardzo popularna odmiana kładki nad rynsztokiem w Chorogu

Jest dobrze. Tym lepiej, że mamy świadomość, że gdy tylko zacznie nas ponownie swędzieć tyłek, wystarczy parę godzin, aby znaleźć się na najpiękniejszych pamirskich szlakach. Po kilku dniach zaswędziało. Zrobiliśmy trzydniową rundę Doliną Shokh Dara do wiosek Alichur i Bulunkul a potem z powrotem Pamir Highway grzecznie  do Chorogu, niemal jak do domu.

Jeszcze nie tym razem, ale wydaje nam się, że znaleźliśmy miejsce, gdzie chcielibyśmy kiedyś dłużej pomieszkać…

BYLEDALEJ_AC_05227
Dolina Shokh Dara
BYLEDALEJ_AC_05235
Koniec doliny Shokh Dara, za chwilę zacznie się wysokogórski płaskowyż charakterystyczny dla wschodniego Pamiru
BYLEDALEJ_AC_05257
Znów na Marsie – okolice jeziora Chokor Kul
BYLEDALEJ_AC_05253
Jezioro Chokor Kul
BYLEDALEJ_AC_05242
Widok na szczyty Marks i Engels
BYLEDALEJ_AC_05292
Aprowizacja w wiosce Bulunkul
BYLEDALEJ_AC_05282
Najcierpliwszy psiak – do – męczenia na świecie, Bulunkul
BYLEDALEJ_AC_05299
Jezioro Jashil Kul
BYLEDALEJ_AC_05301
Jezioro Jashil Kul
BYLEDALEJ_AC_05369
Przekąska w drodze „do domu”, Alichur
DCIM107GOPRO
Postój na Pamir Highway, największy czad to nacisnąć guzik startowy motoru 🙂
DCIM107GOPRO
Dla zuchwałych

 

 

 

You may also like...

12 Comments

  1. Ja chcę tego pieska!!!
    Bigslaw

    1. Kolor co prawda nie ten, ale oglnie fajne psisko…

  2. Niezwykle piękne twarze.

    1. Fakt, naszym zdaniem najladniejsi ludzie w Azji Srodkowej

  3. Kiedy czytałam wasze wspomnienie Khorogu, pomyślałam że już za chwilę będziecie u nas:( tęskni nam się za wami. Hania

    1. 🙂 Jeszcze kilka wpisow z Afganistanu i meldujemy sie na Ghandiego 🙂 My tez tesknimy i pozrawiamy!

  4. Wiem dokładnie co macie na myśli 🙂 od 1,5 tygodnia nie ruszamy sie dalej… Pani z ulicy gdzie jemy wie, ze red curry moje ma być nie pikantne i ze generalnie przepadam za owocami morza; pani ze stoiska obok jak mnie widzi to zaczyna robić shake bananowego bez cukru i mleka 🙂 uwielbiam to!

    1. Taak. podrozowanie bywa meczace…

  5. chleeeebaaaaaa 🙂

    1. Juz ciasto zagniatamy Nikos!

  6. Uczucie znane i często przeżywane, piękny opis.
    Za to krajobrazy o dziwo również jakby znane tylko coś Ci Boliwijczycy zeszczupleli.
    Jak fajnie że można tam spod domu dojechać prawie zwykłym samochodem!

    1. Tak, Pamir to poki co nasz nr 1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *