Mimo że za nami dobrze ponad 50 000 km w siodłach, prawdziwymi motocyklistami się nie czujemy. Motocykl to tylko sprzęt, na którym najlepiej nam się zwiedza świat (oczywiście pod warunkiem że nie leje, nie pada śnieg i jest w miarę ciepło). Jeździmy z tak małymi prędkościami, że przy nich prawdziwi motocykliści spadaliby z siodełek nie mogąc złapać równowagi, przejeżdżamy dziennie zdumiewająco niewielkie odległości i redukujemy do minimum ilość okołomotocyklowych gadżetów.
Dlatego pomysł podróżowania w strojach motocyklowych potraktowaliśmy z dużą rezerwą. Baliśmy się, że odziani jak sroki w kolorowe, markowe ciuszki za bardzo będziemy rzucać się w oczy. Planowaliśmy jechać tak, jak poprzednio: w polarze i przeciwiatrowej kurtce na górze oraz jeansach i ochraniaczach na kolana. Do tego solidne, mocne buty górskie za kostkę. Wszyscy nas za to krytykowali posługując się trudnym do zwalczenia argumentem bezpieczeństwa, zwłaszcza w przypadku wywrotki na asfalcie (chociaż przy zawrotnych prędkościach rozwijanych przez suzuki DR200 pewnie i goreteks by wytrzymał ;).
Dopiero w ostatniej chwili zwróciliśmy się do firmy Modeka. Jej stroje wydały nam się solidne a do tego w ofercie mieli modele wyglądające prosto i zwyczajnie, prawie jak ubrania trekkingowe. Na dzień przed wyjazdem dostajemy do testowania dwa komplety odzieży: Kim dla Marty i Ventura GT dla Bartka. Uparliśmy się na czarno-szare wersje mimo że spece z Modeki przekonywali nas do jasnych, które mniej nagrzewają się od słońca.
Stroje (zarówno kurtka jak i spodnie) składają się z trzech oddzielnych, łączonych suwakami warstw:
– wytrzymałej zewnętrznej poliamidowo- cordurowej, chroniącej w razie upadku,
– wodoodpornej, oddychającej membrany i
– ocieplacza.
Kurtkę i spodnie można ze sobą spiąć tak, aby jak najmniej wiatru hulało po plecach.
Na barkach, łokciach i kolanach są zamontowane certyfikowane protektory ze specjalnego termoplastycznego tworzywa SaS-Tec, zaś na plecach i biodrach wzmocnienia z pianki, przy czym te plecowe wymieniono nam od razu na trwalsze SaS-Tecowe. We własnym zakresie zmodyfikowaliśmy jednak zabezpieczenie kolan. Ponieważ nie zdecydowaliśmy się na buty motocyklowe, wyjęliśmy oryginalne nakolanniki i zamiast nich zakładaliśmy ochraniacze kolanowo- piszczelowe.
Roczny test odbywał się w rozmaitych warunkach: m. in deszczach i błotach Rosji, upalnych pustyniach Kazachstanu i Półwyspu Arabskiego, mroźnych górach Pamiru. Przerobiliśmy niemal wszystkie warunki atmosferyczne. Sprawy mają się tak:
W deszczu:
Zewnętrzna warstwa puszcza szybko ale to nie ona lecz dopinana membrana ma zatrzymywać wodę. System sprawdza się w długotrwałym kapuśniaczku. Natomiast przy solidnej ulewie po niecałej godzinie zaczyna puszczać. Dlatego jeśli byliśmy zmuszeni do długiej jazdy w strugach deszczu zakładaliśmy na zewnątrz zwykłe rybackie sztormiaki. Fakt, że po kilku godzinach pod taką gumą zaczyna się człowiek nieco „kisić”, ale i tak jest bardziej sucho niż na otwartym deszczu.
A w ogóle to mamy na deszcz jeden stuprocentowy patent: gdy pada, po prostu jeśli się da zatrzymujemy się i czekamy aż przestanie!
W zimnie:
Zimno to rzecz względna i każdy ma swoją odporność. Dla nas przy całodniowej jeździe pełen komfort zachowany jest przy kilkunastu stopniach. Wielogodzinna jazda w temperaturach około 5 stopni wychładza. Oczywiście jest znaczna różnica pomiędzy szybszą, asfaltową jazdą a offroadem. W górach, gdy poruszamy się z małą prędkością a do tego często musimy się gimnastykować w wymagającym terenie, kilka stopni powyżej zera nie jest niczym strasznym.
Jeśli ma się w perspektywie dużo jazdy w zimnie, pojawia się pytanie o stopień dopasowania stroju. Mądrzy ludzie doradzają rozmiary mocno dopasowane, gdyż takie najlepiej chronią przy upadku. Mankament – pod taki strój niewiele się da już wcisnąć. Włożenie dodatkowego ciepłego polaru pod kurtkę niemal tamuje przepływ krwi. Było kilka sytuacji, gdy żałowaliśmy (głównie Marta), że zdecydowaliśmy się na większy rozmiar. Oczywiście przy dobrej pogodzie byłaby trochę zbyt obszerna, ale jak człowiek dygocze na zimnie to nie przejmuje się takimi argumentami.
W upale:
To jak w końcu z tym czarnym kolorem? Otóż więcej razy błogosławiliśmy go, kiedy ogrzewał nas w słonecznym ale zimnym Pamirze niż narzekaliśmy na niego w upałach.
Upały przetrwaliśmy zupełnie bezboleśnie, a to za sprawą genialnie rozwiązanych wentylatorków. W kurtkach suwaki otwierające wloty powietrza zainstalowano na klatce piersiowej, ramionach, i plecach, a w zestawie Kim także pod pachami. Człowiek nie poci się podczas jazdy nawet w temperaturach podchodzących pod 40 stopni. Nieco gorzej było ze spodniami. One także mają wentylatory, ale kształt motocykla chroni nogi przed wiatrem przez co wentylatory nie mają 100% skuteczności. Do tego na postoju kurtkę ściąga się szybciutko, a ze spodniami jest kłopot. Uczciwie przyznajemy, że w największych upałach jeździliśmy w zwykłych spodniach i ochraniaczach. Na obronę spodni możemy powiedzieć natomiast, że dużo lepiej od kurtek chroniły przed zimnem.
Wytrzymałość:
Na szczęście tym razem nie mamy doświadczeń w wywrotkach na asfalcie. Wszystkie „gleby” zdarzyły się w terenie, na szutrach, w błotku i w strumykach.
Po roku codziennego intensywnego używania ubrania nie zniszczyły się. Nic się nie urwało ani nie rozpruło. Parę razy zahaczyliśmy podczas jazdy o bardzo ostre gałęzie czy kolce, siadaliśmy gdzie popadnie, a na materiale nie został nawet ślad.
Wady:
Ponieważ sporo jeździmy zakurzonymi drogami, piach wciska się w suwaki. Po pewnym czasie tracą przez to płynność i trzeba z nimi postępować ostrożnie. Najlepiej po prostu co pewien czas je przemyć. U nas różnie z tym bywało i niektóre z suwaków trochę zaczęły się „rozłazić”.
Bajery dodatkowe:
Odblaski. Bardzo dobrze widoczne w nocy.
Mnóstwo fajnych, wodoodpornych kieszonek. Zewnętrzne i wewnętrzne, na wszystkie potrzebne i niepotrzebne skarby. Aż ciężko spamiętać, co się do której schowało…
Po roku testów przyznajemy, że strój motocyklowy, zwłaszcza kurtki to bardzo dobra rzecz. Modeka sprawdziła się i ubranie posłuży nam jeszcze długo. Gdybyśmy mieli się jeszcze raz pakować, na pewno zabralibyśmy je ze sobą. Warto jednak wyposażyć się dodatkowo w coś całkowicie wodoodpornego.
Konsekwentnie odmawiamy natomiast butów motocyklowych. Zamiast nich jeździmy w mocnych butach górskich, które w miarę dobrze w połączeniu z ochraniaczami kolanowo – piszczelowymi zabezpieczają nogę i jednocześnie nadają się do codziennego chodzenia.