Większość pustyń, które zdarzyło nam się dotychczas zobaczyć, prawdę mówiąc nie wyglądała wystarczająco „pustynnie”. Były to co prawda nieurodzajne, pozbawione poważniejszej roślinności odludzia, czasem nawet posypane pewną porcją piasku, ale to wciąż nie było to. W Emiratach Arabskich pierwszy raz w życiu zobaczyliśmy coś, co każdy pięciolatek wyobraża sobie słysząc słowo pustynia: w każdą stronę kilkudziesięciokilometrowe morze ogromnych, żółtopomarańczowych wydm.
Ram i jego znajomi wybierali się akurat na dwudniowy samochodowy offroad przez Pustynię Liva i zabrali nas ze sobą. Przemierzyliśmy prawie dwieście kilometrów na przełaj przez kilkusetmetrowe wydmy, jedne z najwyższych na świecie. Była adrenalina, zwłaszcza że chłopaki mieli już za sobą na podobnej trasie dwa dachowania.
Zgodnie z przyjętymi zasadami bezpieczeństwa na taki rajd powinny jechać razem co najmniej 3 samochody, ale w praktyce wiele osób tego nie przestrzega i utyka w piaskach. Nie ma jednak wielu ofiar śmiertelnych. Wystarczy wdrapać się na wyższą wydmę, żeby złapać zasięg i wezwać pomoc. Akcja ratunkowa jest podobno bezpłatna.
Chłopaki trochę narzekali, że podłoże jest zbyt twarde z powodu zeszłotygodniowego deszczu i kilka razy ostrzejsze manewry kończyły się silnym uderzeniem zamiast miękkim zsunięciem po sypkim piasku, ale za to tylko raz się zakopaliśmy.
Ram, Deepak, thanks again for one of the best experiences during our trip!
To zdjęcie cień i ręce oraz wschód słońca… coś czuję będą dzieci 😉
Na zdjęciu widać kto najbardziej uchachany 🙂
patrzymy z zazdrością, bo nasz 4 runner wzrost ma ten sam co i te zabawki, tylko brak napedu na przednie kola nas paralizuje przed wjazdem chocby w leciutenki piasek po doswiadczeniach w baja 🙂
jak sie poznaliscie z Ramem?
pozdr
M,