Ciemny, słodkawy, z kminkiem, zwarty. Tyle wiemy od dawna i widzieliśmy w sklepie. Tylko gdzie go pieką?

– U nas same wielkie zakłady, jest ich  kilka i zaopatrują całą Litwę. W mniejszych miejscowościach piekarni nie znajdziecie – wszyscy Litwini, z którymi rozmawiamy, są sceptyczni.
– Miałem kiedyś dziewczynę, jej mama piekła taki tradycyjny chleb, ciemny, z centymetrową skórką, z miesiąc był świeży. Ale takiego nigdzie już dziś nie kupicie… Poza tym teraz coraz więcej ludzi woli jasny chleb.

Nie chcemy jednak tak łatwo dać za wygraną. Dowiedzieliśmy się póki co tyle, że chleb to duona a piekarnia to kepykla. Recepcjonistka z kempingu, na którym się zatrzymaliśmy, wyszukuje numery kepykli i usiłuje nas umówić na spotkanie. Wykonuje kilkanaście telefonów, tłumaczy, przekonuje. Struktura organizacyjna piekarni jest tak zawiła i rozbudowana, że co chwilę każdy przełącza naszą panią do innego dyrektora lub jego sekretarki. Dopiero po półgodzinnym wiszeniu na linii wreszcie ktoś kompetentny  oficjalne nam odmawia.

– A może porozmawiajcie z gospodarzami na wsi, którzy sami pieką chleb?  – radzi recepcjonistka. Tu niedaleko jest rodzina, która robi tradycyjne produkty, spróbujcie tam.

Nie do końca o to nam chodziło, woleliśmy zobaczyć zwyczajny chleb powszedni a nie agroturystyczną cepelię, ale cóż, niech i tak będzie. Podjeżdżamy do gospodarstwa, wita nas biegający na bosaka młody chłopak z małą córeczką, wyglądają na hipisów z domieszką hare kriszna. Mamy ochotę zrobić w tył zwrot przekonani, że za chwilę usłyszymy wykład o wyższości wegetarianizmu, żywności wolnej od GMO i zgubnym wpływie cywilizacji. Nie jest jednak tak źle. Okazuje się, że mieszka w tym gospodarstwie od pokoleń. Stary dom, w którym spędził dzieciństwo, przerobił obecnie co prawda na muzeum, ale do dziś przygotowuje produkty według receptury rodziców: chleb, sery, masło. Używa do tego tych samych urządzeń, co jego rodzice.

DSC_0246
Dawny dom rodzinny
DSC_0238
Tu do dziś przygotowują ciasto na chleb

– Dlaczego wolicie używać tych archaicznych urządzeń zamiast współczesnych? – prowokujemy, bo mimo wszystko mamy wrażenie, że ta cała tradycja jest trochę na siłę.
– Czy ja wiem? Mamy je w domu, to na nich robimy – wzrusza ramionami. – Dziś niestety nie pieczemy chleba, bo zostało nam jeszcze trochę z poprzedniego razu, poczęstujcie się. Za to ser jest dzisiejszy, jeszcze ciepły – wyjmuje z drewnianej wyciskarki wielki okrągły kawał sera.

Dostajemy na spróbowanie ciemne kminkowe plastry z twardą, grubą skórą. Wyjeżdżamy co prawda bez chleba, za to z wielkim kawałem fantastycznego sera, wypełnionego bakaliami, o słodkawym smaku.

DSC_0249
Wyciskanie sera

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.