Miejsce z serii „jaka piękna katastrofa”.
W 1943 roku rolnik Dionizy Pulido poczuł, że ziemia pod nim drży i robi się gorąca. W ten sposób ni stąd ni z zowąd zaczął w polu wypiętrzać się wulkan Paricutin. Rósł stopniowo aż do 1952 r, aż osiągnął dzisiejszą wysokość 3170 m. Lawa zalała okoliczne wsie, w tym kościół w San Juan. Budowla zawaliła się, dziś ponad polami zaschniętej, czarnej lawy wystają tylko wieże. Przetrwał też ołtarz, gdyż lawa zatrzymała się tuż przed nim – oczywiście zostało to uznane za ewidentny cud boży.