Wschodnia część Finlandii, przez którą przejeżdżamy, to ziemia, która przechodziła z rąk do rąk, wyrywana sobie przez mocarstwa jak łakomy kąsek. Dawniej toczyły się tu wojny szwedzko rosyjskie, gdyż Finlandia jako państwo powstała dopiero w XX w, wcześniej wchodziła w skład potęgi szwedzkiej. Ciągle jeszcze można natknąć się na imponujące zamki obronne wybudowane przez Szwedów.

DSC_0806
Zamek Olavinlinna w Savonlinna z XV w, tu latem odbywa się jeden z największych festiwali operowych

Finlandia jako państwo powstała dopiero po I Wojnie Światowej, w grudniu 1918 r. Skąd się wzięła nazwa kraju? Finowie lubią, żeby tłumaczyć ją jako kraj na końcu świata. Natomiast w rodzimym języku kraj nazywa się Suomi, co z kolei nasuwa skojarzenia z fińskim słowem suo, czyli bagno. Nie dziwne więc, że Finowie wolą pierwszą opcję, przyjemniej być określanym jako lud z końca świata niż  lud bagienny.

Jedną z najboleśniej doświadczonych przez historię części Finlandii jest jej południowo wschodni fragment, czyli Karelia, przez którą przechodzi nasza trasa. Piękna, dzika, pełna  gęstych lasów i przejrzystych jezior. W 1939 r. Ribbentrop i Mołotow dzieląc europejski tort postanowili, że ten kawałek przypadnie ZSRR. Pod koniec listopada 1939 wojska radzieckie wkroczyły do Karelii. Walki toczyły się w 40-stopniowym mrozie, stąd pierwszy etap konfliktu nazwano Wojną Zimową. Finowie nie będąc w stanie przeciwstawić się naporowi ZSRR zwrócili się o pomoc do Niemców, na co ci z uwagi na strategiczne położenie Finlandii chętnie przystali. Po zakończeniu II Wojny Światowej i przegranej Niemiec, istnienie niepodległej Finlandii stanęło na włosku. Państwo przetrwało, jednak utraciło sporą część wschodnich terytoriów, w tym Karelii i musiało płacić ZSRR reparacje w maszynerii i statkach (to akurat wyszło Finom na dobre, gdyż stymulowało rozwój przemysłu).

Jeżdżąc po Karelskich lasach natykamy się na okopy i system fińskich bunkrów z II Wojny Światowej, można sobie swobodnie po nich wędrować:

DSC_0846
Okopy z II wojny światowej, na które natknęliśmy się po drodze, wał obronny ciągnie się przez kilka kilometrów
DSC_0829
wylot strzelniczy z fińskiego bunkra
DSC_0836
Można sobie pochodzić po bunkrach
DSC_0853
Do jednego z bunkrów nie dało się wejść – ciągle jeszcze leży tu lód!

Po wojnie kto żyw ewakuował się z terenów przyznanych ZSRR. W rezultacie w rosyjskiej Karelii mieszka bardzo niewielki ułamek rodzimej ugrofińskiej populacji, większość stanowią przesiedleni tu Rosjanie. Co zrobili z tym, co pozostało po Finach, mogliśmy przekonać się zaledwie kilka metrów po przekroczeniu granicy. Starannie zaprojektowane fińskie domki, do których wprowadzili się Rosjanie,  leżą dziś w gruzach, a na nich piętrzą się pokraczne rosyjskie obejścia, stawiane z byle czego, w pośpiechu i bez planu. Nie ma takiej rzeczy, której nie dałoby się zepsuć. Drogi pełne dziur, wszystko zarośnięte krzakami, nigdy nie koszona trawa, w lasach ciągnące się po horyzont wysypiska śmieci. Jak silnie kontrastuje taki obraz z pedantycznie zadbaną, dostatnią i szczęśliwą Finlandią. Gdy będąc jeszcze po stronie fińskiej siedzieliśmy nad brzegiem jeziora, przyjechała na rowerze z pobliskiej wsi na oko siedemdziesięcioletnia kobieta, przebrała się w kostium i wskoczyła popływać. Po wyjściu w wody zagadnęła nas swobodną angielszczyzną:
– Niezwykle ciepłą wodę mamy w tym roku!
Tymczasem po rosyjskiej stronie rówieśnice tej kobiety, odziane w zgrzebne spódnice i zakutane chustami, krzątają się w podupadających, ubogich domostwach, ledwo wiążąc koniec z końcem. Do dziś kto może ucieka z Rosji do Europy. Mówią nam, że wiele Rosjanek wychodzi za mąż za Finów. Rosjanie prowadzą w Karelii swoje przygraniczne rozmaite interesy. Finowie są niezadowoleni z trudnego sąsiedztwa, i nie dziwne, gdyż styl życia i jego jakość po obu stronach granicy jest tak różny, jakbyśmy przenieśli się o tysiące kilometrów.

DSC_0022
Rosyjska Karelia nieopodal granicy, trochę inaczej niż w Finlandii

 

You may also like...

2 Comments

  1. Pieknie sie czyta, i az smutno na koncu ze to juz koniec wpisu
    🙂

    1. A my czekamy na info od Ignacego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.