Wjazd do Kirgistanu, po tysiącach kilometrów kazachskiej pustyni, wprawił nas w euforię. Nagle, ni stąd ni zowąd, bez żadnej zapowiedzi, wyrastają przed nami góry. I nie mówimy tu o symbolicznych pagórkach, tylko o wystrzelających pod niebo kilkutysięcznikach pokrytych na szczytach czapami wiecznego śniegu. Nad głowami białe góry, pod nogami soczyście zielone, przetykane krystalicznymi potokami pastwiska, na których nieopodal jurt pasą się stada koni i owiec. Sielanka.

Kirgizi doskonale zdają sobie sprawę z piękna swojego kraju. Pytanie, czy nam się u nich podoba, zadają z czystej kurtuazji. Tak, podoba nam się jak cholera. Nie, nie mamy w Polsce takich gór i jezior, jak wy tutaj. Jeszcze jakieś pytania???
Nic dziwnego, że turystyka w Kirgistanie coraz silniej toruje sobie drogę. Już dziś stanowi 13% przychodu narodowego.

W ostatnim czasie Kirgistan zawojowali Polacy. Na granicy strażnicy dziwią się, że nas tu tylu przyjeżdża, więcej niż Francuzów czy Niemców. Żeby zliczyć, ilu rodaków tu spotkaliśmy, nie starczy palców u rąk. Pierwsze skrzypce gra w tym rejonie od paru lat Krzysiek Samborski, Sambor. Jeśli chodzi o motocyklowe wyprawy w te strony, jest bezdyskusyjnym numerem jeden. Jeszcze w Polsce umówiliśmy się, że gdy dojedziemy do Biszkeku, wpadniemy do niego w odwiedziny. Spotkanie niepostrzeżenie wydłuża się. Jako że Sambor właśnie wyjeżdża z ekipą motocyklowo – samochodową na objazd Kirgizji i Tadżykistanu, przyłączamy się na kilka dni.

Polska załoga to siedem motocykli: Jacek, Rafał, Paweł, Artur, Marcin x2 i Mateusz oraz cztery samochody: Kasia, Olo i Kuba w pierwszym nissanie Patrol a Magda z Majką w drugim (czyli tzw. Patrolnięci), dalej w volkswagenie T4 California Daria z Piotrem i uwaga: dziewięciomiesięczną Kasią (która ma na koncie więcej odwiedzonych krajów niż miesięcy życia). Nad całością wycieczki czuwają Sambor i Andrzej w dzielnym mitsubishi Delice, dołącza się też na motorze Włoch Memo.

Pierwszy raz mamy okazję uczestniczyć w tak dużym przedsięwzięciu, i to akurat w momencie, gdy zaczynamy na poważnie tęsknić za polskim towarzystwem i wspólną imprezą. Ekipa należy do kategorii tych, z którymi trudno się nudzić. Te kilka dni wspólnej podróży dostarczyły nam ogromnych pokładów energii. Dostaliśmy też solidną szkołę offroadu.
– Jak jechaliśmy we dwoje to jakoś nie dawałaś rady przejechać po takich strumieniach, a przed innymi szpanujesz i proszę – da się! Więcej nie będę przeprowadzał dwóch motorków – skwitował Bartek. Faktycznie, jak wszyscy patrzą, człowiekowi przybywa odwagi.

Po kilku dniach nie wytrzymujemy jednak tempa i odłączamy się. Mając komfort nie liczenia się z czasem odwykliśmy od tak intensywnego podróżowania. To dla nas trochę za szybko. Odnosimy też wrażenie, że wspólna zabawa na motorach pochłania tak mocno, że zbyt mało uwagi zwracamy na ludzi, którzy tu żyją, ich zwyczaje i problemy, a przecież to zawsze było dla nas najważniejsze w podróży. Motorki stanowiły tylko narzędzie do przemieszczania się, o czym na chwilę zapomnieliśmy.

Zostajemy w tyle, ale tych kilka dni wystarczyło, żeby po odjeździe całej ekipy zrobiło się jakoś samotnie. Jeszcze przez wiele dni wybuchamy śmiechem na wspomnienie wspólnych chwil, żartów. Niesamowicie zaimponowali nam też Daria i Piotr, którzy z troską ale jednocześnie luzem opiekowali się w podróży malutką Kasią, potrafiąc przy tym świetnie się bawić. Gdzieś w środku czujemy, że z niektórymi spotkamy się jeszcze w drodze…

BYLEDALEJ_AC_03304
Na początek relaks nad jeziorem Issyk Kul
BYLEDALEJ_AC_03336
Dla Mamy 🙂
BYLEDALEJ_AC_03432
W drodze do Naryn
BYLEDALEJ_AC_03464
Warka Strong 😉
BYLEDALEJ_AC_03599
W drodze do Naryn
BYLEDALEJ_AC_03584
Loża szyderców 😉
BYLEDALEJ_AC_03604
W drodze do Naryn – Delica w akcji
BYLEDALEJ_AC_03852
Przed wyjazdem znad jeziora Song Kul
BYLEDALEJ_AC_03596
„Błagam, nie przerywaj mi!” (Sambor i jego Masahuku)
BYLEDALEJ_AC_03569
Obóz po drodze do Naryn
BYLEDALEJ_AC_03538
Rafał w drodze do Naryn
BYLEDALEJ_AC_03557
Dobre hamulce to podstawa 😉 – Patrolnięci w downhillu
BYLEDALEJ_AC_03716
Samborowa Delica na wirażu – droga nad jezioro Song Kul
BYLEDALEJ_AC_03728
Satysfakcję po przejechaniu trudnego offroadu psuje fakt, że Kirgiz bez problemu przejeżdża to samo starą ładą z napędem na jedno koło 😉
Ps. Po licznych głosach sprzeciwu przyznajemy: TO-JEST-WOŁGA!!! 😉
BYLEDALEJ_AC_03229
Kasia – najmłodsza podróżniczka
BYLEDALEJ_AC_03787
Kolacja w jurcie nad jeziorem Song Kul

You may also like...

10 Comments

  1. „Odnosimy też wrażenie, że wspólna zabawa na motorach pochłania tak mocno, że zbyt mało uwagi wracamy na ludzi, którzy tu żyją, ich zwyczaje i problemy, a przecież to zawsze było dla nas najważniejsze w podróży. Motorki stanowiły tylko narzędzie do przemieszczania się, o czym na chwilę zapomnieliśmy.”

    lepiej bym tego nie ujał. Pozdro

    1. Hej Owca:) Szkoda, że nam uciekłeś z Kazachstanu! Do zobaczenia następnym razem.

  2. Ja też Cię kocham mała Żmijko 🙂
    Mama

  3. Ciekawa sprawa – niemal wszystkie plecy w loży szyderców są napięte, tylko Bartek wyraźnie nie na jakimś musiku. To chyba także odzwierciedlenie spokojniejszego tempa wycieczki.

    Pozdrowionka,

    A

  4. nie zdawalam sobie sprawy ze Kirgistan jest tak piekny?a co odnosnie Biszkieku?

  5. Długo czekaliśmy na tą cześć waszej traski :-)))piknie!no i tęsknimy za Wami:-)

    1. Oj, Tadżykistan prawie jak Boliwia, gdyby jeszcze było tu La Paz… Ej, no, odwiedźcie nas!!!

  6. Ta łada wyglada zupelnie jak wołga… 🙂

    1. Fakt :). Ale łady też tak potrafią 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *