Ostatnie trzy dni w Meksyku, kończy się nasze pozwolenie na samochód więc trzeba się będzie przenieść za granicę. Nasz zbiornik na wodę oczywiście dotąd nie dojechał i straciliśmy nadzieję, że uda się go odebrać. Cóż, będziemy próbowali załatać stary.
Przez długi czas nie zobaczymy morza, więc postanowiliśmy zafundować sobie trochę słonej wody na pożegnanie. Godzinkę drogi od Meridy, niedaleko miejscowości Chicxulub, znajdujemy uroczy kameralny ośrodek z własną plażą, gdzie pozwalają nam na kemping. Morze,a dokładnie Zatoka Meksykańska, nie ma tak imponującego koloru jak na Riviera Maya w okolicach Cancun, ale za to jest piękna pogoda, biały piasek, stosy muszelek i nawet zamachały do nas ogonami delfiny! To miejsce jest ciekawe z jeszcze jednego powodu: to właśnie tu miało się zdaniem naukowców znajdować centrum uderzenia meteorytu Chicxulub, który wybił dinozaury. Miejsce musi być faktycznie pechowe: nam się zdarzyła tu prywatna katastrofa w nieco mniejszej skali: Zośkę zaatakowało ustawione na chodniku krzesło z ulicznej knajpy celując zdradziecko prosto w kulfon.
Znajdujemy się na kawałku lądu będącym czymś w rodzaju mierzei, po jednej stronie morze a po drugiej rozlewisko zwane Laguna Rosada (Ró żowe Jezioro). Laguna jest domem tysięcy flamingów, które leniwie i majestatycznie brodzą szukając pożywienia i nic nie robią sobie z obecności ludzi.
Dziś 9 października, jutro rano musimy znaleźć się na granicy. Po raz ostatni bez specjalnych emocji sprawdzamy, gdzie jest nasza przesyłka. Przecieramy oczy – powinna być już w Meridzie! A więc gazem na pocztę, z poczty do centrum dystrybucji, gdzie dowiadujemy się, że paczka jest już w rękach kuriera i mamy czekać w hotelu. Do 4 po południu kurier do hotelu nie dotarł, postanawiamy rozdzielić się: ja z Zośką dybiemy na kuriera w hotelu, a Bartek pod centrum dystrybucyjnym. I dobrze, bo paczka z niewiadomych przyczyn powróciła do centrum dystrybucji. Najważniejsze, że mamy ją! Teraz dym z rury i do Gwatemali!
Super! … a zadrapane nosy to w tym wieku standard :)…choć nieprzyjemny …
Dziecko podrapane dziecko szczęśliwe. Pozdrawiamy Trzciankę!