Musimy nacieszyć się odzyskanym latem. Robimy więc wczasy na wyspie Keszm położonej w Zatoce Perskiej (jak ją zwą tylko po tej stronie, po drugiej jest to Zatoka Arabska). W porcie pytamy, czy zabiorą na statek motocykle, bo do promu musielibyśmy nadłożyć kilkadziesiąt kilometrów. Jak zwykle „no problem”. Faktycznie, załadowanie na pokład poszło lekko i sprawnie. Solidne zdziwienie przyszło dopiero gdy dopłynęliśmy do wyspy: pomost w porcie okazał się tak niski, że burta naszego statku zawisła dwa metry nad nim. Zdejmowanie motocykli przy pomocy całej załogi z kapitanem wraz było dość spektakularne.
Keszm to miejsce niejednoznaczne. Mimo że jest jedną z ulubionych wakacyjnych enklaw Irańczyków, do typowego kurortu z palemką jej daleko, o drinku z parasolką z oczywistych przyczyn nie wspominając. Bo i co komu po białej plaży, skoro i tak kobietom nie wolno się opalać, a kąpać można tylko w pełnym rynsztunku na specjalnej damskiej plaży? Irańscy turyści wolą więc spędzać czas buszując w sklepach wolnocłowych w głównym mieście, bo Keszm jest specjalną strefą ekonomiczną.
Poza głównym miastem Keszm jest bardzo tradycyjnym, spokojnym i niezwykle pięknym miejscem. Spędzamy długie godziny buszując wśród rozsianych po całej wyspie fantastycznych skalnych formacji, wąwozów, kanionów i jaskiń.
Nie wszędzie jest jednak dziko i sielsko. Gdzieniegdzie płoną szyby naftowe, łatwo natrafić na pola z kurkiem gotowym do wydobycia. Z morza wystają paskudne, wielkie platformy wydobywcze.
Kilka razy łapie nas deszcz. Po jednym oberwaniu chmury nagle na pustynnych drogach pojawiają się błotniste potoki spływające z gór.
Główną atrakcją Keszm – poza klepami wolnocłowymi – są lasy namorzynowe. Wycieczka łódeczką wśród zarośniętych zatok jest punktem obowiązkowym, jednak nie specjalnie zrobiła na nas wrażenie. Tutejszym namorzynom daleko do urokliwych plątanin, jakie kiedyś widzieliśmy na wyspach Pacyfiku czy na indyjskich Andamanach.
Dużo ciekawsze jest podglądanie, jak budują statki czy jak pracują rybacy, od których dostajemy wspaniałe ryby na kolację.
Do tego dochodzi leniwe, spokojne życie małych wiosek i miasteczek. Zamężne kobiety noszą tzw. burke, coś na kształt karnawałowej maski, nadającej twarzom nieco… ptasi wyraz. Ich stroje są zwiewne i kolorowe, to miła odmiana po ponurych śródlądowych czadorach.
Jak na razie nasz numer jeden w Iranie.
Ciekawy post i zdjęcia. Czekam na więcej! PS. Realizujecie moje marzenia, które mam nadzieję będą w niedalekiej przyszłości planami 😉
Brzmi obiecująco, nie pozostaje nam nic innego jak trzymać mocno kciuki 🙂
Fantastycznie! Wygląda na to, że mieliście do tego znośną pogodę, bo my 50 stopni w cieniu 🙂 No, ale wycieczka na Keszm w sierpniu to nie jest mądry pomysł 🙂
Fajnie tak z wami „podróżować” Pozdrawiamy serdecznie
Pozdrawiamy! Mamy o Was ciągle info od rodziców, wiemy, że niedługo macie się zobaczyć 🙂