Typowym kirgiskim obrazkiem, oczywiście oprócz jurt, są konie. Po dziś dzień nie zdołały ich zastąpić samochody ani motory, choć stare łady, moskwicze i iże planeta coraz częściej szturmują górskie łąki.
Ale zanim o koniu, to jeszcze przy okazji dwa słowa o kaupaku. Jest to biała, wywinięta czapka. Co prawda młodzi, zwłaszcza w miastach, coraz częściej wolą bejsbolówki, ale wśród starszych to wciąż ubiór obowiązkowy.
Do rzeczy, wszak miało być o koniu. Stado koni to inwestycja bogatych, wielu mieszkańców miast posiada imponujące stada, choć osobiście się nimi nie zajmują: wynajmują sobie w tym celu pasterzy. Mało kto w Kirgistanie nie potrafi jeździć, pięciolatki galopują bez jakichkolwiek problemów.
Nad jeziorem Song Kul i my zaryzykowaliśmy przejażdżkę, a wraz z nami Piotrek, Jacek i Rafał. Styl jazdy różny, byle do przodu. Jacek jako weterynarz zyskuje u swojej kobyły największy posłuch. Wgórach przerwa na drugie śniadanie. Szczęśliwie Piotrek zabrał ze sobą do plecaka pyszne kanapki!
Konie w galopie to jeden z najpiękniejszych widoków, które każdy powinien zobaczyć na własne oczy :)Uwielbiam te zwierzęta i chętnie bym tak pojeździła po takich przestrzeniach 🙂
Nas na takich pierwszych wyprawach konnych w Mongolii uratowała metalowa rączka z przodu siodła za którą można się było złapać. Gdyby nie to na pewno zaliczylibyśmy glebę w galopie!
fota z rozwichrzoną grzywą mistrz nad mistrzami 🙂
Ale Wy macie tam fajnie Marto i Bartku, też tak tam mieliśmy jak usilnie 15 sierpnia starałem dodzwonić się do banku, bo mi przelew nie doszedł. Oczywiście się dodzwoniłem i dowiedziałem się że w Polsce jest święto i przelew będzie 16 sierpnia. Mamy już wrzesień wrzesień 😉 Mam pozwolenie na wyjazd , możemy w marcu 2014 spotkać się w Maroko 🙂
Pozdrawiamy Daria, Piotr, Kasia oraz Nowe Życie
fajne, fajne, a zdjęcia fantastyczne