Po przeprawie przez Ural postanawiamy zażyć luksusu, czyli przespać się w hotelu, w łóżku. Upatrzyliśmy sobie w tym celu dosyć turystyczną miejscowość Kungur, słynącą z ogromnej jaskini. Zdawałoby się prosta sprawa, a tymczasem nic z tego. Przez cały tydzień będzie trwał odpust, więc wszystkie miejsca w hotelu zarezerwowano. Nie pozostaje nam nic innego jak w ślad za pozostałymi, którzy nie załapali się na hotel, rozbić namiot na trawniku przed hotelem. Przyjechali też rosyjscy motocykliści, integrujemy się.
Następnego dnia siedzimy sobie przed namiotem i nagle słyszymy:
– Cześć, podobno z Polski jesteście?
Pierwsi i jedyni obcokrajowcy, jakich spotykamy w Rosji to Cecylia i Piotrek – studenci z Inowrocławia, którzy jadą na rowerach na Filipiny. Za nimi już 4000 km (ruszyli niewiele wcześniej od nas, a przejechali tylko o 2000 km mniej…
Motocykliści podpowiadają nam, że w miejscowości Orda jest inna, rzadko odwiedzana i bezpłatna jaskinia, więc razem przenosimy się 30 km za miasto.
Miejscówka okazuje się największą podwodną jaskinią w Rosji. Zalane korytarze ciągną się kilometrami, zeksplorowano dopiero jej niewielką część. Przy jaskini Rosjanie założyli prowizoryczną bazę nurkową. Gdy przyjeżdżamy, akurat kończą tygodniowe nurkowanie Austriacy. Pokazują zdjęcia, jesteśmy oczarowani i zżera nas zazdrość. Bardzo nas kusi, żeby spróbować, ale nie ma dla nas sprzętu do wypożyczenia (nurkuje się w suchych kombinezonach, woda ma 4 stopnie)a dodatkowo wymagany jest kurs jaskiniowy. To drugie pewnie dałoby się jakoś obejść, ale na sprzęt trzeba byłoby czekać kilka dni.
Rozstawiamy w bazie namioty, zwiedzamy jaskinię, kąpiemy się w pobliskim jeziorku i przede wszystkim sycimy się polskim towarzystwem. Usiłujemy też nieśmiało zdeprawować kolejnych rowerzystów opowiadając, jak to fajnie, gdy dwa kółka jadą bez pedałowania, nawet pod górę…
Skaczcie do góry jak kungury:)
Trenujemy nieustannie 😉