Gwatemalskie ślicznotki. Całe życie na ulicy. Nie są ciche ani skromne, co to to nie.  Jaskrawo wymalowane wszystkimi kolorami tęczy, obwieszone błyskotkami, ciężkie od srebrzystości, muszą przyciągać uwagę. Bo faceci takimi je właśnie kochają. Na brak klientów narzekać nie mogą.

Urodziły się w USA. Schludne, skromne lecz zupełnie nieseksowne pracowały wiele lat na amerykańskich przedmieściach, może i niezbyt ciężko tyle że monotonnie i nudno. Latka leciały, młodość przeminęła i w pewnym momencie uznano je za bezużyteczne.

Zdawało się, że to koniec ich kariery. Tymczasem zupełnie nieoczekiwanie niektóre szczęściary wpadły w oko gwatemalskim macho. I tak oto dostały drugie życie. Opuściły USA, następnie przeszły solidne operacje plastyczne: oprócz nałożenia całkiem nowego, kryjącego ich prawdziwy wiek makijażu musiały pozbyć się przysadzistego zadu, popracowano też nad ich wnętrzem. Nabrały nowej mocy. Dopiero tak przygotowane ruszyły na podbój Gwatemali. Wesołe jest życie staruszka!

Mowa o nieoficjalnym symbolu Gwatemali,  czyli tzw. chickenbusach, które radośnie i zawadiacko krążą po tutejszych drogach. Proceder jest prosty i powszechny: gwatemalscy właściciele firm transportowych  kupują tanio na licytacjach w USA wysłużone autobusy szkolne, sprowadzają je do siebie, przerabiają i zamieniają w niesamowite maszyny przewożące ściśniętych pasażerów po najtrudniejszych drogach Ameryki Środkowej. Każdy stara się żeby autobus wyglądał jak najśliczniej, zgodnie z obiegową opinią dlatego, że potencjalny pasażer widząc zadbaną z zewnątrz maszynę myśli sobie: skoro firmę stać nawet na nową farbę i chromowane ozdoby to i stan techniczny pojazdu musi być dobry (a to ważne, bo wypadkowość chickenbusów jest znaczna) i wsiadają właśnie do niego. Tak się tu usprawiedliwia ostentacyjną robotę lakierników, ale moim zdaniem to nic innego jak dorabianie ideologii, właścicielom po prostu obłędnie podobają się jaskrawości oraz obciachowe chromy. Niekiedy tylko dla złagodzenia prowokacyjnego wizerunku odziewają oni swoje wyuzdane piękności w kompletnie nieprzystające szarfy i proporce głoszące bluźnierczo, że „Jezus jest ich pasterzem” albo że „prowadzi je Przenajświętsza Dziewica”.

Gwatemalski chcickenbus w akcji
Chcickenbus firmy Primarosa rusza w trasę

Jak to się dzieje, że nudny żółty schoolbus staje się demonicznym chickenbusem? Odpowiedzi na to pytanie postanowiliśmy poszukać w miasteczku Cuidad Vieja niedaleko Antigua, gdzie jak nam powiedzieli pracują mistrzowie od tej roboty.

– O przeróbkach chcecie słuchać? To nuda, przeprowadzanie samochodu z USA przez Meksyk do Gwatemali, to jest prawdziwe wyzwanie! – wzrusza ramionami Manuel Flores, właściciel firmy transportowej Primarosa. Zna trasę bardzo dobrze, jego firma liczy kilkanaście autobusów, wszystkie ściągnął sam  – Łapówki dla gliniarzy i celników, napady,  nie jest łatwo – ciągnie Manuel. – Kiedyś za jednym razem mogłem przywieźć dwa schoolbusy, pierwszy ciągnął drugi tworząc rodzaj pociągu. Dwa lata temu niestety zakazali  „pociągów” – narzeka.

Ale i tak się opłaca. Autobus w USA jest kupowany na licytacji za bezcen.  Niezależnie od stanu pojazdu amerykańskie przepisy nie pozwalają używać autobusu dłużej niż 20 lat. W optyce środkowoamerykańskiej to straszna głupota i marnotrawstwo. Wiadomo przecież, że schoolbus miał lekkie życie, jeździł wolno po dobrej, codziennie takiej samej trasie. Żal takiego wyrzucać. Dlatego w Gwatemali przerabia się go za 100 000 quetzali, czyli 50 tys zł. Po przeróbce posłuży 5 lat, potem następuje zazwyczaj rewitalizacja na kolejne 5 lat życia. A potem, gdy po ciężkiej służbie pojazd można już nazwać z czystym sumieniem wyeksploatowanym gratem, trafia na plantacje czy do fabryk aby rozwozić pracowników. Ostatni etap to sprzedaż „organów” wysłużonej gwatemalskiej ślicznotki. Nic się nie zmarnuje.

Stajnia Primarosa
Manuel Flores, właściciel Primarosy

Mechanik Cesar Hernandez wylicza zabiegi techniczne, jakim musi poddać się amerykańska emerytka.

– Przede wszystkim wymienia się skrzynię biegów z automatycznej na manualną 8 biegową, dodatkowo w przypadku modeli wyprodukowanych po 2006 wymiana komputera pozwalająca zwiększyć moc ze 190 na 230 lub 250KM. W starszych modelach bez komputera przebudowuje się pompę wtryskową, wtryskiwacze i tłoki – opowiada Cesar delektując się każdym ociekającym olejem słowem, bo uwielbia tę robotę.

Po zwiększeniu „masy mięśniowej” trzeba też wzmocnić wał napędowy, który przenosi większą moc silnika na koła. Kolejna przeróbka dotyczy hamulców. Dawniej obejmowała wymianę systemu hydraulicznego na powietrzny, obecnie wszystkie pojazdy są już produkowane z hamulcami powietrznymi więc wymienia się jedynie kompresor powietrza na bardziej wydajny i siłowniki pneumatyczne na potężniejsze uzyskując większą sprawność hamowania autobusu zapakowanego ponad normy ludźmi i towarem. Dodatkowo dla modeli przeznaczonych do jazdy po górach hamulce wzbogaca się o system chłodzenia wodą. Przy każdym naciśnięciu pedału hamulca strużka wody wpada do bębnów hamulcowych chodząc je. Wzmacnia się również ramę pod silnikiem żeby autobus nie przełamał się na pół na wyjątkowo wyboistych gwatemalskich drogach.

Cesar Hernandez w swoim warsztacie
Cezar wtajemnicza nas w szczegóły techniczne
Podwyższenie autobusu

Gdy wnętrzności są podrasowane pora na najważniejszą część. Opuszczamy warsztat Cezara i przenosimy się do pobliskiego zakładu San Jorge. Praca wre tu pełną parą, chłopaki ledwo mają czas aby odpowiedzieć na nasze pytania. Jesteśmy w zakładzie  blacharsko lakierniczym.  Blacharka kosztuje więcej niż modyfikacje techniczne, bo o ile mechanik za swoją część bierze 30 000 quetzali, to  tutaj zarabiają 60 000 quetzali.

Pierwszy etap to skrócenie tyłu. Schoolbusy mają po 11-12 rzędów siedzeń, chickenbus będzie miał ich 9-10.

– Żeby dało radę zakręcać na górskich drogach, żeby były szybsze a także żeby się szybciej zapełniały pasażerami – wyjaśniają.

Oto dlaczego porządny chickenbus powinien mieć skrócony zadek

Nowe siedzenia są znacznie szersze, aby po każdej stronie zmieściło się trzech pasażerów. Ale prawda jest taka, że ten, kto dosiądzie się jako trzeci, musi wisieć jednym półdupkiem poza siedzeniem. W przejściu  pośrodku miejsca jest tak mało, że trzeba skakać na jednej nodze. A wyjście jest tylko jedno, z przodu obok kierowcy. Jeśli zatem pasażer z końca zamierza wysiąść, musi odpowiednio wcześniej zaplanować swą ewakuację wymagającą zdolności lewitacyjnych. Sztukę lewitacji opanował natomiast bezbłędnie pomocnik kierowcy, który nie zaważając na ścisk kursuje po autobusie w tę i z powrotem pobierając opłaty za przejazd. W tym wszystkim ma jeszcze czas, żeby wychylać się za autobus i przekrzykując uliczny zgiełk obwieścić światu, dokąd zmierza autobus.

Przed zakładem San Jorge
Wybebeszony schoolbus
Instalacja nowych siedzeń
Instaluje się też górne półki na bagaże
Tak to wygląda w praktyce

Nowe dzieło zakładu San Jorge już prawie gotowe. Środek jak trzeba, jeszcze pachnie świeżo położona farba. Gdzie tylko możliwe przytwierdzono rzędy migoczących świateł i zainstalowano chromowane ozdoby. Teraz pozostało tylko dodać kropeczkę nad „i”, czyli odcisnąć na chromach atrakcyjne kształty. Ten egzemplarz otrzymał konie w galopie, ale wielką popularnością cieszą się też  gołe baby, orły i byki.

Szlifowanie kolejnej ślicznotki w zakładzie San Jorge
Ostatnie poprawki farbiarskie
Ostatnie poprawki
Chromy muszą lśnić
Podstawowy produkt czyli blacha, z której wycina się ozdoby
Odciskanie wzoru ozdobnego przy użyciu stempla i młotka
Tak to powinno wyglądać
Musi migotać
Skrzynia ze stemplami, do wyboru do koloru
Jeden z bardziej wysłużonych stempli

Chickenbusy kołują po wszystkich drogach Ameryki Środkowej, lecz nigdzie nie są tak piękne jak w Gwatemali. Z racji tego, że podróżujemy samochodem, na co dzień podziwiamy je z zewnątrz. Przejechać się jednak trzeba było koniecznie. Kto się nie przejechał, ten w ogóle nie był w Gwatemali!

Wsiadać szybko! Guaaaate, Guaaaate, Guaaaate!!!

 

You may also like...

2 Comments

  1. HAHAHAHAHA co za odcinek!!!! W ekstra warszatatach byliscie! Oni pewnie tez chetnie opowiadali, bo rzadko kto tam ich o cokolwiek pyta, a tu prosze jaki dziennikarz sie trafil zywo zainteresowany tematem! Cudowny materiał!
    pozdr!
    M.

  2. Ekipo byledalej! Zaglądacie tu jeszcze czasem? 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.