Gwatemalska dżungla. Jeszcze nie wycięta pod uprawę palmy olejowej, wciąż niepokonana. Dzięki budce mamy ją co noc tuż przed drzwiami a rano zagląda nam do okien. Uderzające jest to, że nawet jeśli mijamy wieś lub miasteczko, to wystarczy wyjechać dosłownie kilometr za rogatki i skręcić w pierwszą lepszą boczną drogę aby odciąć się od cywilizacji.

Wszystko jest tak  nieprawdopodobnie wielkie, jak byśmy patrzyli na świat przez szkło powiększające: niepozorne rośliny, które znamy z doniczek, tutaj pną się pod niebo a liście mają rozmiarów parasolek. Pająki i motyle niczym dłoń dorosłego człowieka. Autostrady mrówek wydeptujące ścieżki szerokie na dwadzieścia centymetrów.  Wieczorem swój spektakl zaczynają świetliki. Pod stopami migoczący dywan i mimo że niemiłosiernie tną komary nie możemy oderwać od niego oczu.  Jak spada deszcz to pod takim ciśnieniem, jakiego nie miał dotąd żaden z naszych hotelowych pryszniców. A pod tym wszystkim ukrywają się dziesiątki ruin dawnych miast Majów. Niektóre imponująco odkopane i dobrze skomunikowane ze współczesną cywilizacją, jak słynny Tikal, inne wydobyte spod ziemi w zaledwie niewielkiej części, z rzadka odwiedzane. Ogromna ilość znalezisk została rozkradziona a i tak wciąż jest tego tyle, że nie sposób odwiedzić wszystkich.

Kemping w Parku El Rosario
Park El Rosario
Jeziorko w parku El Rosario
El Rosario
Świetliki
Ten dżentelmen był większy od naszej dłoni
Grzybki
Jeszcze więcej grzybków
Ruiny Majów w Ceibal
Ruiny Majów w Ceibal
Ruiny Majów w Ceibal
Ceibal, fragment boiska do gry w pelotę. Tak wyglądają ruiny Majów, które tylko delikatnie zostały od kryte.
Stella w Ceibal, Majowie wciąż odprawiają tu swoje rytuały ognia.
Ceibal, Majowie przyjechali rano odprawić swoją ceremonię ognia

Najważniejszy jest jednak dźwięk. Dżungla bezustannie gada. Dużo więcej do nas zresztą mówi niż nam pokazuje. Nigdy nie wypatrzymy ptaków i owadów, które jazgoczą ponad gęstwiną gałęzi jak heavymetalowa kapela. Kto wie, może jest wśród nich nawet słynny quetzal, z którego piór wodzowie Majów klecili pióropusze i od którego pochodzi nazwa gwatemalskiej waluty? Ponad wszystkie dźwięki wybija się odgłos małp zwanych wyjcami. Wbrew nazwie one wcale nie wyją, wydobywa się z ich gardeł coś pomiędzy rykiem lwa a szczekaniem zachrypniętego wilczura. Tu wszyscy są do niego przyzwyczajeni jak polska wieś do piania koguta, lecz nas przez długi czas stawiał na równe nogi i spać nie dawał.

Samiec wyjec
Wyjec

You may also like...

1 Comment

  1. Majowie przyjechali odprawić ceremonię ognia, ale ich serca skradła malutka canchita 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.