Człowiekowi pochodzącemu z Mazowsza na widok gór zawsze gęba się śmieje. Zwłaszcza, że przez ostatnie miesiące było wkoło zupełnie płasko. Nie zamierzamy co prawda wgryzać się głęboko w Atlas, ale chcemy kilka dni poprzemieszczać się w pionie i nie widzieć płaskiej linii horyzontu. Nic wielkiego, zaszywamy się w arganowych gajach zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Agadiru. Na tyle nisko, aby nie przemarznąć wieczorami i na tyle wysoko, żeby można było uznać, że jesteśmy w górach.