Ameryka Środkowa kawą stoi. To oprócz bananów to główny towar wywożony z tego regionu, mówią tu na niego „czarne złoto”. I podobnie jak na plantacja bananowych praca przy zbiorach jest marnie płatną, niemal niewolniczą harówką.

Zima to okres dojrzewania ziaren i zbiorów. Co chwila na drodze mijamy ludzi niosących na plecach ciężkie wory wypełnione czerwonymi owocami, za jeden dostaną mniej niż dwa dolary.

Potem ziarna trzeba przetworzyć. Najpierw maszyna oddziela słodki miąższ od pestki. Oddzielony miąższ namacza się w kadziach fermentacyjnych. Kolejny etap to suszenie – powstaje w ten sposób „oro”, złote ziarna. Na koniec kawę trzeba wypalić. Mimo że kawy w  tej części świata jest w bród, kawiarni tu dużo nie znajdziemy. Zapomnijcie o aromatycznej espresso czy cappuccino. Takie frykasy są dostępne tylko w dużych miastach i atrakcjach turystycznych. W jadłodajniach prędzej dostaniemy rozpuszczalną „neskę”.

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.