O mały włos z Finlandii wyjechalibyśmy bez chlebowej opowieści. Przejeżdżamy przez Tohmajarvi, ostatnie fińskie miasteczko przed wjazdem do Rosji. Nagle Bartek zawraca niemal z piskiem opon, banan na gębuli, bo wypatrzył z drogi piekarnię.

Podstawowa różnica pomiędzy chlebem fińskim a polskim, litewskim czy łotewskim to nie rodzaj mąki, wybór przypraw czy oryginalny kształt ale.. cena. Fińskie pieczywo jest astronomicznie drogie, nie tylko dla polskiego podróżnego, który oczywiście gdzie może próbuje przyoszczędzić, ale i w stosunku do innych produktów, jakie leżą tu na sklepowych półkach. Cena zwykłego bochenka przekracza 10 zł. Wszystko, co tańsze, jest dmuchanym tostowym obrzydlistwem. Stojąca przed nami starsza pani lekką ręką puściła w piekarni ponad 50 EURO.

Ruis lepá, czyli fiński chleb, na terenie Karelii ma specyficzny wygląd i smak, przede wszystkim jest nieco ciemniejszy.

DSC_0934
klasyk karelski

– W Karelii chleb ma sporo wpływów rosyjskich, dlatego taki ciemny – tłumaczy pani Anja Mansikkaviita, właścicielka piekarni.
Pani Anja prowadzi biznes od 82 roku i jest z niego bardzo zadowolona. Sama stoi za sklepową ladą, ale chleb wypiekają jej pracownicy. Dziennie przygotowują 100 chlebów.
– Czy możemy przyjść jutro żeby popatrzeć, jak pieką? – pytamy.
– Hmm… Wiecie, moi ludzie są bardzo nieśmiali i nie mówią po angielsku, więc raczej by nie chcieli… – tłumaczy zakłopotana pani Anja, jednak postanawia zadzwonić do piekarzy i dla wszystkiego spytać. Rozmawia kilka minut, tłumaczy, perswaduje, w końcu odkłada słuchawkę.
– Bardzo mi przykro, nie dałam rady ich przekonać, strasznie się wstydzą się. W takim razie chociaż dam Wam na spróbowanie nasze wypieki.

To się nazywa poszanowanie praw pracownika! Czy wyobrażacie sobie, że szef zwraca się do was z prośbą, żebyście poświęcili kilka minut jego znajomemu, na co wy odpowiadacie, że nie macie na to ochoty i się wstydzicie, a szef wykazuje pełne zrozumienie?

W każdym razie wywozimy z piekarni wspaniały bochen klasycznego karelskiego chleba i mięsistą, słodką chałkę. Modlimy się tylko, żeby na granicy nie obowiązywały jakieś przepisy o zakazie wwożenia na teren Rosji obcej żywności, bo nie wyjedziemy z Finlandii, dopóki nie zniknie w naszym brzuchu ostatnia pajda.

DSC_0939
Na pocieszenie
DSC_0948
Bałdzo dobła chałka
DSC_0927
Piec gazowy, rocznik 80.
DSC_0928
Królestwo nieśmiałych piekarzy
DSC_0943
Gotowi do ataku na Rosję

You may also like...

4 Comments

  1. Chałka faktycznie wygląda mega smakowicie – nie sądziłam że poza Polską robią gdzieś chałkę…

    1. Była pyszna,nie zaprzeczę, i do Rosji nie dojechała,poszła cała na postoju 😉

  2. Cena zwykłego bochenka przekracza 10 zł.

    no bo u nas ciemny chleb to jest po 8-9 zł za kg – wiec jakoś 10 zł mnie mnie poraża 🙂
    chyba że chodzi o tzw baltonowski – który kosztuje 2-3 zł (ale jak jest na polepszaczach – więc tylko smaczniejszy od tostowego, ale wartości podobne

    🙂

    p.s. liczę że Rosja okaże się zagubiony eldorado tradycyjnego chleba 🙂

    1. Nikos, mówimy o chlebie powszednim na fińskiej prowincji. U nas babcia w Bieszczadach nie puści kilkdziesięciu zł na zwykły bochenek i kilka maślanek.
      A baltonowski zamawiaj w Sejnach, pieką bez polepszaczy :). Uściski!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.