W malutkiej Kostaryce to słowo klucz. Zastępuje „dzień dobry”, „cześć”, „do widzenia”, „jak się masz”, „jest super”, „powodzenia” i Bóg wie co jeszcze. Niech się lepiej nie wymsknie pospolite hiszpańskie „que tal”! Pura vida powinno zostać wypowiedziane z odpowiedną intonacją, trochę przeciągle, z zaśpiewem. Wpada w ucho i zapada w pamięć jak puszczany w radiu na okrągło przebój, ani się człowiek spostrzeże a już sam zaczyna je powtarzać.

Bezpieczna, uporządkowana Kostaryka nie cieszy się dobrą sławą wśród backpacersów ani tzw. overlanderów, czyli takich jak my co to własnym wehikułem krążą po planecie Ziemia. Że drogo, że wszystko zabronione, trudno znaleźć miejsce do rozbicia obozu, mieszkańcy zamerykanizowani.

Rzeczywistość wcale nie okazuje się jednak tak zła. Faktycznie jest to raczej kraj dedykowany nieco zamożniejszym turystom, rodzinom, lubią się tu pojawiać Amerykanie (spotykamy pewnego dnia nawet takich, którzy przyjechali tu kupić w dżungli ziemię i założyć dla swojej rodziny bazę, w której przetrwają nadchodzący koniec świata). Baza noclegowa na wyższym poziomie, mimo to miejsce na kemping zawsze się jakoś znajdzie. Wizytówką Kostaryki są wspaniałe parki narodowe, świetnie zachowana przyroda i spora szansa na spotkanie z dzikimi (a w zasadzie na wpół dzikimi, bo często dokarmianymi przez człowieka) zwierzętami. Niestety wstęp do parków narodowych sporo kosztuje, zwłaszcza na tle innych państw Ameryki Środkowej. Zaliczenie wszystkich z pewnością nadwątliłoby poważnie budżet, warto więc po prostu wybrać sobie te, na których najbardziej zależy. Teoretycznie jednorazowy bilet uprawnia do kilku wejść w różnych miejscach, lecz w rzeczywistości przejście jednego szlaku, przeniesienie się i eksplorowanie dalszej części parku to zadanie trudno wykonalne.  Oddajemy natomiast honor tutejszej polityce środowiskowej. Większość zielonych terenów zakwalifikowano jako rezerwaty, nie można tu gospodarować, wolno wchodzić tylko do wydzielonych partii dżungli. Lasy tropikalne w Kostaryce należą dzięki temu do jednych z najlepiej zachowanych.

Pierwszy przystanek nad przygraniczną rzeką w Finca Canas Castilla. Właściciele na swym olbrzymim terenie wytyczyli nawet własne szlaki piesze, a jeśli ma się ochotę podejrzeć nieco fauny wystarczy po prostu rozejrzeć się po okolicznych drzewach.

Wśród punktów kostarykańskiego programu wybraliśmy park Tenorio. Jego wizytówką jest nieprawdopodobnie turkusowa rzeka Celeste. Miejsce oblegane, czemu trudno się dziwić. Turkusowy kolor powstaje przez połączenie się wód dwóch zwykłych rzek: Rio Buenavista i Quebrada Agria, których minerały  wchodzą w reakcję.

Kostarykę  żegnamy w nieco zapomnianym nadmorskim parku Refugio Nacional de Vida Silvestre Gandoca – Manzanillo. Piękny szlak wiedzie wzdłuż plaży, co krok urokliwe miejsca do kąpieli. Na koniec zmiana scenerii – długi boardwalk wśród dziewiczego tropikalnego lasu. Bawimy się w grę kto wypatrzy najwięcej stworów. Niemal pod każdym liściem czeka jakaś mniej lub bardziej niewinna niespodzianka…

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.